• KAROL WOJTYŁA

        •  „Moje lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z osobą ojca”.

          Wojtyłowie żyli bardzo skromnie. Mały Karol był żywym, pogodnym i wesołym dzieckiem. Uwielbiał grać z kolegami w piłkę nożną; nie raz dostał burę od proboszcza, gdy piłka wylądowała w kościelnym oknie, zamiast w bramce. Kochał też narty oraz... pieczone w ogniu ziemniaki. Uczył się bardzo dobrze, ale daleko mu było do kujona i nadętego prymusa.

          Okres spokojnego dzieciństwa przerwała śmierć matki.

          13 kwietnia 1929 roku po pogrzebie ojciec wraz z synami udał się do Kalwarii Zebrzydowskiej, by tam wspólnie modlić się w intencji matki i żony. To tam potem Karol będzie szukał oparcia, samotnej chwili zadumy. To tam dojrzą ważne życiowe decyzje.

          W trzy lata po śmierci matki umarł nagle starszy o 14 lat brat i Karol został sam z ojcem, który całkowicie poświęcił się wychowaniu jedynego dziecka.

           

          „Oj, szkoda cię...”

          Na Karola olbrzymi wpływ wywarł także jego gimnazjalny katecheta ks. Figlewicz. To on przygotował chłopca do bierzmowania, który to sakrament Wojtyła otrzymał z rąk arcybiskupa Sapiehy. Ów słyszał wiele o młodym zapaleńcu. Kiedy jednak zapytał: – A co po maturze?, usłyszał: – Polonistyka na Uniwersytecie Jagiellońskim. Arcybiskup kręcił nosem: - Oj, szkoda cię...

          Koledzy również byli zaskoczeni wyborem. Wiele mówiono bowiem o zaangażowaniu Karola w sprawy i życie Kościoła.

          Gdy wybuchła wojna, Karol miał za sobą rok studiów. Uniwersytet został zamknięty. Wówczas młody Wojtyła podjął ciężką pracę w Zakładach Chemicznych Solvay. Harował w kamieniołomach, przy kolejce linowej dowożącej kamień do fabryki i przy czyszczeniu wody dostarczanej do kotłów. Praca była potworna.

          18 lutego 1941 roku na atak serca zmarł ojciec przyszłego Papieża. Karol będzie miał wtedy 21 lat. Stracił wszystkich bliskich i przyszło mu żyć w czasach pogardy dla wszelkich wartości. Wojtyła coraz częściej myślał o swym powołaniu i wstąpieniu do seminarium.

           

           „Pewnego dnia stało się dla mnie jasne, że życie moje nie spełni się w miłości, której piękno skądinąd zawsze głęboko odczuwałem”.

           

          Jesienią 1942 roku Karol Wojtyła wstąpił do seminarium. Wszystko odbyło się w ścisłej tajemnicy, bo groziła za to kara śmierci. W tym samym czasie ruszył podziemny Uniwersytet. Wojtyła nie wrócił jednak na polonistykę. Podjął studia teologiczne, które ukończył w sierpniu 1946 roku.

          1 listopada 1946 roku Karol przyjął święcenia. Następnego dnia, w wawelskiej krypcie św. Leonarda, odprawił trzy pierwsze msze św.

          Wiosną rozpoczął nowy okres swojego życia – wyjechał na studia doktoranckie do Rzymu. W San Giovanni Rotondo spotkał się z kapucynem ojcem Pio. Papież nigdy nie potwierdził słów, które, jak wieść niesie, usłyszał od ojca Pio, że zostanie Papieżem, ale na jego pontyfikacie będzie krew.

          Zaraz po powrocie z zagranicy Wojtyła podjął pracę duszpasterską. Jego pierwszą parafią była Niegowić, maleńka i bardzo biedna wioska pod Krakowem. Młody wikary szybko zdobył serce swych parafian. Szczególnie podobały się jego kazania.